wtorek, 15 grudnia 2009

Langmead Street


Langmead Street to malutka londyńska uliczka odchodząca od High Street w dzielnicy West Norwood. Jak wiele ulic w południowej części Londynu została zniszczona podczas wojny, w trakcie nalotów niemieckich. Dom pod numerem 5 przejęły i wyremontowały władze miejskie. W czasie gdy miało miejsce opisywane w tym arcie zdarzenie, w domu tym mieszkali: starsi państwo Greenfield, ich synowie, Cecil i Dennis, żona Dennisa, Gladys (czyli młodsza pani Greenfield), matka Gladys i dwoje dzieci: 8-letni Gordon i 14-letnia Patricia.

Działalność poltergeista zaczęła się od szurania i stukania, które najwyraźniej dochodziło z poddasza. Jednak te dźwięki było słychać tylko z najwyższego, trzeciego piętra. Po pewnym czasie odgłosy było słychać już na wszystkich piętrach. Opisywano je jako: „odgłosy przesuwania mebli”. Potem było słychać także odgłosy stąpania, jakby „coś spacerowało po suficie”. Ta mało agresywna, lecz denerwująca aktywność poltergeista trwała już około 4 lata. To jednak nie mogło trwać wiecznie. Pewnej nocy Cecil zbudził się i słyszał, że ktoś chodzi po korytarzu przed jego sypialnią, która znajdowała się na pierwszym piętrze. Kiedy otworzył drzwi, nie zobaczył nikogo. W pierwszej chwili pomyślał, że pewnie ktoś się źle poczuł i zszedł na dół do kuchni, skierował się w stronę schodów, gdy wtem ujrzał szarobiałą postać, wzrostu dorosłego mężczyzny, która zbliżała się po schodach w jego kierunku. Nie dostrzegł rysów twarzy, ale wydawało mu się, że widzi ramiona skrzyżowane na wysokości piersi. Kiedy to „coś” się przybliżyło Cecil poczuł lodowate zimno, które stawało się coraz bardziej intensywne – mogła to być jednak reakcja na widok zjawy. Poczuł również coś w rodzaju „elektrycznych wibracji”. Gdy postać stąpnęła na obluźnioną deskę schodów, Cecil usłyszał skrzypnięcie, co wskazywało na to, że ma ona masę i ciężar. Cecil wrzasnął i zjawa natychmiast zniknęła. Rodzice Cecila zastali go „bladego i roztrzęsionego”

Około pięciu dni później Dennis i Gladys, wracający wczesnym rankiem z przyjęcia, weszli do hallu na dole i ujrzeli tą samą postać. Uciekli do sąsiadów, a gdy powrócili zjawy już nie było. Patricia również widziała tę zjawę, tym razem ukazała się ona po południu. Dziewczynka przez dłuższy czas była bliska histerii. Cecil wezwał policję, lecz mimo przeszukania domu Inspektor Sidney Candler i jego ludzie nic nie znaleźli. Zostali jednak na noc, podczas której też nic się nie działo. Następnej nocy powtórzyły się identyczne zakłócenia i znowu wezwano policję. Tym razem przyjechało z Candler'em aż ośmiu policjantów i dało to rezultaty. Z poddasza dolatywały trzaski, stukanie i jęki, narzuta została w niewytłumaczalny sposób zerwana z łóżka a obraz spadł ze ściany, chociaż elementy utrzymujące go nie były uszkodzone.

Dennis opisał jeden niezwykły fenomen: wszedł do sypialni Patricii i zobaczył, że jej materac „unosi się i zwija”, jakby poruszały nim jakieś niewidzialne ręce. Dziewczyny nie było wówczas w domu. Nawet wytężając wszystkie siły, Dennis'owi nie udało się zmienić pozycji materaca, który aktualnie wisiał w powietrzu, utrzymywany jakby jakąś żelazną pięścią. Nagle Dennis poczuł, że ktoś lub coś go chwyta od tyłu, choć nikogo nie licząc jego nie było w pokoju. Przeraził się nieprawdopodobnie, ale skończyło się na rozdartej koszuli i obfitym spoceniu się ze strachu. Innym razem mały Gordon został zrzucony ze schodów przez jakąś nadludzką siłę, jednak na szczęście nie doznał obrażeń.

Niektóre opisywane zjawiska były klasycznymi objawami działalności poltergeista; np. samorzutne wyłączanie się radioodbiorników, błyski światła, obrazy, które „same się poruszały”. Wydarzyło się jednak kilka zjawisk bardzo nietypowych: Dennis utrzymywał, że ujrzał pewnego razu butelkę mleka wchodzącą po schodach, bez niczyjej pomocy. Philip Paul sądził, że niektóre zdarzenia opisywane przez Dennisa to były halucynacje wywołane stresem, odrzucił jednak przypuszczenie, że były to świadome oszustwa. Pod koniec lata pojawiły się nowe zjawy. Pewnej nocy Cecil ujrzał stojącą przy swoim łóżku dziwną postać, zniknęła po tym kiedy wystawił swoją głowę spod pościeli. Niedługo potem ciężki stół kuchenny przesunął się, gdy w kuchni nie było nikogo. Na ścianie jednej z sypialń pojawiały się zgoła bezsensowne napisy: „EM S2 38” lub „MP SZ 38”.

Wydarzeniami zainteresowała się prasa. Wskutek tego dom stał się lokalną atrakcją. Stawało się to coraz bardziej uciążliwe. Philip Paul zaproponował rodzinie Greenfieldów, że jeśli zamieszczą informację w prasie, że wszystko zmyślili, to ludzie przestaną się nimi interesować i rzeczywiście gdyby kłamali to taka propozycja wydawałaby się bardzo kusząca. Dennis odpowiedział jednak, że niczego nie zmyślili.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz